niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 2

Gosposia przyszła do mnie i powiedziała, że wujek czeka na mnie w salonie z gościem. Ogarnęłam się lekko i zeszłam na dół. Gdy weszłam do pokoju spojrzałam na nieznajomego chłopaka. W tym samym momencie on spojrzał na mnie i nasze oczy się spotkały.
Stałam jak zahipnotyzowana i nie mogłam się ruszyć. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Jakby jednym spojrzeniem odczytał wszystkie moje myśli. Miałam wrażenie, że on czuje to samo.
-Lilka – wujek uśmiechnął się na mój widok – Poznaj Rafała. Poprosiłem go, żeby pomógł ci w prowadzeniu firmy póki sama się tego nie nauczysz.
On ma mi pomóc? Zmierzyłam go wzrokiem i uświadomiłam sobie, że jest bardzo wysoki, a do tego przystojny. Uśmiechnął się do mnie lekko i wyciągnął rękę.
-Rafał.
-Liliana - podałam mu swoją- Ale wszyscy mówią mi Lilka.
-To ja was zostawię – odezwał się wujek – Jak będziesz mnie potrzebować to zadzwoń. Od razu przyjadę.
-Dziękuję – przytuliłam go.
Odprowadziłam wujka do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do salonu. Chłopak siedział na kanapie i czekał cierpliwie na mnie. Powoli do niego podeszłam. Gdy mnie zauważył szybko wstał.
-To może pójdziemy do gabinetu – zaproponowałam.
-Prowadź- uśmiechnął się lekko.
Ruszyłam pierwsza korytarzem. Rafał po chwili zrównał krok z moim. Po przekroczeniu progu gabinetu od razu podeszłam do biurka i zaczęłam wyciągać najpotrzebniejsze dokumenty i podawać je chłopakowi, który uważnie je przeglądał.
-Trochę tego jest – stwierdził - Na razie zajmę się sprawami, które muszą być rozwiązane na już, a później na innych zacznę cię uczyć.
-Tak chyba będzie najlepiej – zgodziłam się.
-Skoro i tak będziemy spędzać ze sobą dużo czasu to może dasz się zaprosić na kolację? - spytał.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Zupełnie mnie zaskoczył swoją propozycją. Nie byłam pewna czy się zgodzić. Jakby Miłosz się dowiedział, że poszłam z innym chłopakiem na kolację byłby wściekły.
-Powinniśmy się lepiej poznać – szybko dodał Rafał.
-No tak – przyznałam – Czemu nie. To gdzie?
-Sam jeszcze nie wiem – zaśmiał się – Przyjadę po ciebie o ósmej, a do tego czasu coś wymyśle.
-Okej- uśmiechnęłam się.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz od śmierci rodziców uśmiechnęłam się. Rafał usiadł za biurkiem i przeglądał wszystkie dokumenty, a ja go obserwowałam. Bardzo szybko i sprawnie wszystko czytał i notował. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że siedzimy w tym gabinecie już dobrą godzinę. Wstałam z kanapy i podeszłam do biurka.
-Chcesz coś do picia, albo do jedzenia? - zaproponowałam.
-Wystarczy mi woda – obdarzył mnie pięknym uśmiechem.
-Zaraz wracam.
Podeszłam do gosposi i poprosiłam, żeby przyniosła dwie wody do gabinetu, a sama tam wróciłam. Po kolejnej godzinie Rafał wstał i usiadł koło mnie na kanapie.
-Na dzisiaj więcej nie zrobię, bo muszę się zbierać na trening. Najpilniejsze sprawy masz odłożone na lewą stronę, gdy przyjdzie do ciebie ktoś z firmy po prostu daj mu teczki. Tam jest już wszystko.
-Dziękuję ci bardzo za pomoc. Ja kompletnie nie wiedziałam co mam z tym wszystkim zrobić.
-Nie ma sprawy, nauczysz się. Będę się zbierał i jestem po ciebie o ósmej – przypomniał mi.

Odprowadziłam go do drzwi, a później szybko pobiegłam do swojej garderoby i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego na wieczór. W końcu znalazłam idealny strój.
  

Tymczasem na hali:

Zaraz po treningu pobiegłem do szatni i zacząłem się przebierać. Za mną wszedł Fabian. Uśmiechnął się.
-No dobra, mów.
-Co? - zdziwiłem się.
-Jak ma na imię?
-Nie wiem o czym mówisz – uśmiechnąłem się pod nosem.
-Jasnhe, jasne. Przez cały trening miałeś do twarzy przylepiony ten głupkowaty uśmieszek, a teraz jeszcze jak na skrzydłach pognałeś do szatni. Przecież to widać, że idziesz na randkę.
-To nie jest randka tylko ... kolacja.
-Taa, a ja mam w to uwierzyć. To jak ma na imię? - powtórzył pytanie.
-Lilka.
-Kiedy nam ją przedstawisz?
-Na pewno nie w najbliższym czasie – zarzuciłem torbę na ramię i zmierzałem do wyjścia – Chcę, żeby mnie polubiła – mruknąłem.
-Słuszałem!! - krzyknął jeszcze za nim rozgrywający.
Po 15 minutach byłem już w mieszkaniu i od razu udałem się pod prysznic. Gdy wyszedłem z łazienki w samym ręczniku przebrałem się, a później zacząłem szukać jakiegoś dobrego miejsca na kolację, w Rzeszowie. W końcu zdecydowałem się na jedną restaurację na ulicy Moniuszki. Spojrzałem na zegarek. 19:30. Złapałem szybko za kluczyki, bo wystraszyłem się, że się spóźnię.
O 19:55 zajechałem na podjazd. Wysiadłem, żeby wejść do środka, ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły i wyszła z nich Lilka, a ja ocemiałem. Wyglądała przepięknie. Podeszła do mnie nieśmiało.
-Cześć – zaczęła.
-Cześć.
Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera, a sam zająłem miejsce kierowcy. Czułem, że szykuje się bardzo miły wieczór.

Oto rozdział numer 2, mam nadzieję, że wam się podoba i was zainteresuje :) 
             CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ;)

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 1

Leżałam na łóżku i nie umiałam się wziąć w garść. Od tygodnia nie wychodziłam z domu, nie jadałam, cały dzień przesiadywałam w pokoju. Nie umiałam się pozbierać po śmierci rodziców. Najgorsze było to, że nie miałam wsparcia ani w Miłoszu, ani w Dominice.
Kilka osób z firmy ojca przychodziło do mnie, żeby pytać co mają robić, jak zarządzać, ale nie umiałam im pomóc, bo kompletnie się na tym nie znałam. Gdy po raz kolejny przyszedł ktoś z firmy ojca nie wiedziałam już co mam mu powiedzieć.
-Co mamy zrobić?- spytał mężczyzna.
-Nie wiem.
-Musi pani zdecydować.
-Przyniesie to zysk firmie?- spytałam.
-Jeśli wyjdzie tak, jeśli nie wyjdzie przyniesie straty.
-Do kiedy muszę zdecydować?
-Do piątku. W piątek jest ostateczny termin podpisania umowy.
-Rozumiem.
Gdy mężczyzna wyszedł wróciłam do pokoju i szybko znalazłam swój telefon. Nie wahałam się długo tylko znalazłam odpowiedni numer w kontaktach i go wybrałam. Po dwóch sygnałach odebrał.
-Halo?
-Wujku musisz mi pomóc, proszę- od razu przeszłam do rzeczy.
-Lila? Co się stało?
Zaczęłam mu tłumaczyć o co chodzi. Powiedział, że coś wymyśli i będzie u mnie najszybciej jak się da.

Podpromie, w szatni:

Siedziałem po treningu w szatni. Byłem w złym humorze, bo dzień wcześniej zakończyłem związek, który trwał ponad dwa lata. Wyszedłem z hali, wrzuciłem torbę do samochodu i już miałem odjeżdżać, ale zobaczyłem znajomą postać.
-Dzień dobry- wysiadłem i się przywitałem.
-O Rafał!- ucieszył się Wójtowicz- Dobrze, ze cię jeszcze złapałem.
-Co się stało?
-Potrzebuje twojej pomocy, a właściwie to moja bratanica potrzebuje twojej pomocy.
No super. Tego mi jeszcze teraz trzeba. Jakaś rozwydrzona nastolatka, której trzeba pomóc. Ciekawe o co chodzi. Przecież na mecz Wójtowicz mógłby ją spokojnie wprowadzić.
-Moja bratanica ostatnio dużo przeszła. Mój brat razem z żoną zginęli w wypadku samochodowym i została sama. Mój brat miał firmę, która została teraz na jej głowie, a ona nie zna się na prowadzeniu jej. Ty skończyłeś administracje i zarządzanie. Może mógłbyś pomóc jej jakoś, wytłumaczyć co ma robić?
Zrobiło mi się żal tej dziewczyny. Z dnia na dzień straciła rodziców, została sama. To było o wiele gorsze niż moje rozstanie. Postanowiłem jej pomóc, bo i tak nie miałem co ze sobą zrobić.
-Pomogę jej- powiedziałem.
-Dziękuję. Pojadę do mniej z tobą, a potem was zostawię. Mam nadzieję, że się dogadacie. Lilka jest dość specyficzną osobą.
-Czemu?- zdziwiłem się.
-Przed śmiercią rodziców była strasznie nieodpowiedzialna. W głowie była jej tylko zabawa. Po tym wypadku zmieniła się diametralnie. Załamała się, zamknęła w sobie. Najgorsze, że została z tym sama. Jej niby najlepsza przyjaciółka w ogóle jej nie odwiedza, chłopak też. Chciałem jej pomóc, ale ona nie chciała przyjąć tej pomocy, bo uznała że mam własną rodzinę, którą powinienem się zajmować.
-To może moją pomoc przyjmie. Ja nie mam nikogo.
-Jak to?- zdziwił się- A Sabina?
-Rozstaliśmy się.
-Przykro mi.
-Nie ważne- machnąłem ręką- Jedźmy już do tej twojej bratanicy.
Wsiadłem do auta i pojechałem za Wójtowiczem. Wjechaliśmy na teren bogatych domów. Rozglądałem się, a im dalej jechaliśmy tym były okazalsze domy, a nawet nazwałbym je willami. W końcu skręciliśmy, a moim oczom ukazała się chyba największa willa na tej ulicy z ogromnym terenem dookoła niej.
Patrzyłem zszokowany na posiadłość. Ja nawet gdybym do setki grał i wszystko odkładał nie mógłbym takiej kupić, a jeszcze potem ją utrzymać- niewykonalne.
Brama się otworzyła, a my wjechaliśmy na rozległy teren. Gdy Wójtowicz zadzwonił do drzwi otworzyła nam gosposia.
-Jest Lilka?- spytał.
-Tak. Proszę wejść- zaprowadziła nas do ogromnego salonu przez długi hol- Poproszę ją, żeby zeszła.
-Rafał chciałem ci podziękować, że jej pomagasz. Bardzo się bałem, że sama sobie z tym nie poradzi.
-Nie ma za co, jeszcze nic nie zrobiłem.

W tym momencie usłyszałem, że ktoś wchodzi do salonu. Odwróciłem się i zamarłem. Przede mną stała piękna blondynka średniego wzrostu. Widać było, że ostatnio dużo przeszła i nie dbała o siebie, ale mimo to bez trudu zauważyłem jej urodę, a zwłaszcza piękne, zielone oczy. Momencie gdy w nie popatrzyłem, ona spojrzała na mnie.


Jest jedyneczka, mam nadzieję, że wam się podoba :) komentujcie ;)

piątek, 7 sierpnia 2015

Prolog

Zawsze żyłam z dnia na dzień. Nie liczyło się dla mnie co będzie jutro. Miałam bogatych rodziców i byłam ustawiona do końca życia. Ciągle imprezowałam, zdarzało się, że nie wracałam do domu przez kilka dni. Rodzice co chwila mnie upominali, dawali szlabany na które nie zwracałam uwagi i mimo zakazów wychodziłam na miasto.
Wszystko zmieniło się po jednym telefonie. Zmieniło się za późno. Te kilka zdań sprawiło, że zawalił mi się cały mój świat. Lekarz przekazał mi, że moi rodzice zginęli w wypadku. Ponieważ byłam jedynaczką zostałam sama. Miałam tylko wujka, ale on miał swoją rodzinę i nie chciałam mu się narzucać.
Na pogrzebie nie pojawił się ani Miłosz, ani moja najlepsza przyjaciółka, Doma. Było mi przykro, ale uznałam, że musiało im coś wypaść. Stałam przy grobie i płakałam. Różni ludzie składali mi kondolencje, ale nawet na nich nie patrzyłam.
-Lila- rozpoznałam głos wujka- Wiesz, że możesz zamieszkać u mnie.
-Dziękuję wujku, ale wolę zostać u siebie- odpowiedziałam.
-Pamiętaj, że jak będziesz czegoś potrzebowała to zawsze ci pomogę- zapewnił.
-Wiem, dziękuję ci bardzo, ale na razie jedyne czego potrzebuję to samotność.
Widziałam, że wujka martwi moja postawa, ale nie chciałam, żeby mi pomagał. Miał swoją rodzinę, czułabym się w niej jak intruz.
Po pogrzebie wróciłam do domu. Czekała tam na mnie przyjaciółka. Ucieszyłam się na jej widok. Miałam nadzieję, że jakoś mnie wesprze.
-Cześć- przywitałam się.
-Siema Lilka. Idziesz ze mną na zakupy? Musimy sobie kupi jakieś wystrzałowe kiecki na jutrzejszą imprezę w klubie- zaczęła nawijać.
-Doma ja nie idę.
-Nawet o tym nie myśli. To może być największa biba tego roku.
-Moi rodzice właśnie zginęli- nie mogłam uwierzyć, że tego nie rozumie.
-To właśnie musisz iść się rozerwać!
-Nie idę- powiedziałam tylko- Ty idź, ale ja nie mam zamiaru.
Doma prychnęła tylko, odwróciła się i bez pożegnania wyszła. Przykro mi się zrobiło, ale nie zatrzymywałam jej. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku, a po moich policzkach poleciały łzy. Wtedy zadzwonił mi telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Doma mi mówiła, że nie idziesz na imprezę- to był Miłosz.
-Nie idę- potwierdziłam.
-Nie mam zamiaru siedzieć przez ciebie w domu- powiedział.
-Idź beze mnie- wiedziałam, że i bez pozwolenia by poszedł, więc nawet nie próbowałam go prosić, żeby został ze mną.

-Ok. Cześć- rozłączył się.

No to chyba zaczynamy. Na razie krótki prolog. Dla wszystkich, którzy czytają moje inne blogi mam informację: nie mam obecnie weny na inne blogi. Jakiś czas temu mnie opuściła i nie może wrócić, a że mam pomysł na nową historię to uznałam, że ją zacznę pisać, żeby się tego całkiem nie oduczyć i może wtedy wena na poprzednie blogi wróci. Mam nadzieję, że rozumiecie i zapraszam do czytania nowej historii :)